Z niepokojem śledziłem argumenty zwolenników igrzysk z kilku powodów. Najgroźniejszy z nich był jednak koronny argument „wreszcie zostanie poszerzona Zakopianka". Zdaję sobie sprawę, że moje poglądy na pierwszy rzut oka mogą być zaskakujące, niezgodne z potocznymi wyobrażeniami. Tymczasem opierają się one na współczesnych trendach w organizowaniu transportu i z sukcesem są wprowadzane w życie w krajach alpejskich.
Podhale już teraz nie jest w stanie przyjąć obecnej ilości samochodów. W czasie wakacji (szczególnie w sierpniu), ale również podczas ferii zimowych czy sylwestra, w Zakopanem tworzą się monstrualne korki. Kurort, który ma być miejscem wypoczynku i czystego powietrza, staje się miejscem, w którym przyjezdni tkwią w korkach (tworzących się na wszystkich głównych i dojazdowych ulicach miasta), kierowcy muszą walczyć o miejsca parkingowe, a piesi wdychają spaliny i narażeni są na niepotrzebny hałas. Są to koszty zewnętrzne transportu samochodowego – czyli sytuacja, w której relatywny komfort podróżujących samochodem okupiony jest dyskomfortem wszystkich innych, przede wszystkim mieszkańców, ale również niezmotoryzowanych turystów. Problem nie dotyczy tylko Zakopanego, o czym wiedzą wszyscy, którzy choć raz wybrali się na narty zjazdowe lub biegowe do Białki Tatrzańskiej.
Doświadczenia państw rozbudowujących drogi, potwierdzone badaniami naukowymi wskazują, że poszerzenie drogi nie likwiduje korków, lecz zwiększa ilość przejeżdżających samochodów. Nowa, szybka, szeroka arteria staje się bowiem zachętą do podróżowania własnym samochodem. Zaczynają nią jeździć ci, którzy dotąd nie jeździli w danym kierunku wcale, ale jeszcze groźniejsze jest to, że przesiadają się do samochodów ci, którzy wcześniej jeździli publicznym transportem lub korzystali z innych dróg.
Po dotarciu na miejsce największym wyzwaniem staje się zaparkowanie. Szczególnie przerażający jest widok aut stojących na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, na prawie całym odcinku drogi między Wierchem Porońcem, aż po samą Łysą Polanę. Na parkingu na Palenicy Białczańskiej i na Łysej Polanie w typowy dzień wakacyjny nie ma miejsc parkingowych już o godz. 11. A w mieście trwa walka o każde miejsce nadające się do zaparkowania. Nie liczy się więc wygoda pieszych (kto by się przejmował parkowaniem na chodnikach), ani rozjechane trawniki. Były nawet przypadki, kiedy samochody parkowały na Równi Krupowej – będącej zabytkiem łące w samym centrum miasta, która uniknęła zabudowy i na której wytyczane są trasy do narciarstwa biegowego.
Problemy te wynikają z fatalnej terenochłonności samochodów. Naukowcy wykazali, że prawie każdy samochód osobowy podczas swojego życia stoi zaparkowany przez ponad ... 95% czasu! A jeśli już jest używany, przewozi mało ludzi (w dużych miastach średnia to 1,2 osoby na samochód, w ośrodkach wypoczynkowych liczba ta będzie nieznacznie wyższa). Doświadczenia amerykańskie i zachodnioeuropejskie pokazują, że budowanie wielopoziomowych parkingów wcale nie rozwiązuje problemu. Ich wybudowanie jest drogie, pieniądze można wydać w sposób bardziej użyteczny, a miejsc parkingowych po wybudowaniu parkingu jest i tak za mało, więc natychmiast pojawiają się żądania, by wybudować kolejny parking.
Wyżej opisane problemy zostaną tylko spotęgowane po poszerzeniu Zakopianki. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest doprowadzenie pod Tatry szybkiego i wygodnego połączenia kolejowego z Krakowa, a na Podhalu stworzenie od nowa sieci zintegrowanego transportu publicznego. Zakopane i okoliczne miejscowości muszą robić wszystko, by jak najmniej turystów czy narciarzy przyjeżdżało na Podhale własnym samochodem. Zakopianki nie wolno pod żadnym pozorem poszerzać, należy jedynie zwiększyć bezpieczeństwo ruchu (poprzez stworzenie przekroju 2+1 na wybranych odcinkach oraz dodanie konstrukcji uspokajających ruch w terenie zabudowanym) oraz usunąć wąskie gardła (np. na słynnym przejeździe w Poroninie). Czas odrzucić schematy myślenia o transporcie z lat 70., zakładające tworzenie udogodnień dla samochodów, które okazały się ślepą uliczką. Środek ten powinien być zarezerwowany wyłącznie dla tych, którzy nie mogą podróżować pociągiem (czyli na przykład niepełnosprawni, rodziny z małymi dziećmi czy osoby przewożące duże ładunki, np. kobyłkę do smarowania nart). Warto podkreślić, że pociąg jest idealny dla większości narciarzy biegowych. Ich narty oraz buty są lekkie i bez problemu nadają się do przewożenia.
W następnym odcinku pokażę, jak zorganizowany jest transport kolejowy w kilku krajach europejskich i na jakie udogodnienia mogą liczyć narciarze.
Typowy korek na ul. Kościuszki w Zakopanem